Prezydent multimilionera i były potentat nieruchomości podpisał niedawno dekret wykonawczy zakazujący wjazdu do kraju imigrantom z rejestrami karnymi, przy jednoczesnym przyspieszeniu procesu deportacji imigrantów oczekujących na skazanie. Tymczasem zaproponowano budowę muru wzdłuż granicy, aby zatrzymać nielegalnych imigrantów i handlarzy narkotykami. Brzmi znajomo?
Nie chodzi tu o Donalda Trumpa i Stany Zjednoczone, ale o południowoamerykański naród Argentyny, w którym centroprawicowy prezydent Mauricio Macri stworzył spór dyplomatyczny ze swoimi andyjskimi sąsiadami, podpisując ustawodawstwo mające na celu powstrzymanie przestępców przed wjazdem do kraju i deportację do środka. Macri uzasadnia swoją decyzję, argumentując, że Argentyna cierpi obecnie na niespotykaną dotąd skalę przemocy związanej z narkotykami i ponosi winę za migrantów przybywających z północy.
Macri © Elza Fiuza / Agência Brasil / Wikipedia
„Przybywają tu obywatele Peru i Paragwaju, by zabić się nawzajem w celu kontroli handlu narkotykami” - powiedział dziennikarzom jego minister bezpieczeństwa. „Wielu Paragwajczyków, Boliwijczyków i Peruwiańczyków angażuje się jako kapitaliści lub muły, jako kierowcy lub część łańcucha handlu narkotykami”.
Alfredo Olmedo, konserwatywny argentyński kongresmen, posunął ten pomysł o krok dalej i zaproponował budowę muru wzdłuż północnej granicy z Boliwią, aby powstrzymać napływ nielegalnych imigrantów i handlarzy narkotyków. „Musimy zbudować ścianę” - powiedział. „Zgadzam się w 100 procentach z Trumpem.”
Retoryka nie poszła dobrze w Boliwii, co spowodowało, że kilku urzędników wysokiego szczebla skomentowało. „Musimy odrzucić ten rodzaj stygmatyzacji przeciwko naszym rodakom, który zbiega się z ksenofobiczną postawą Trumpa” - powiedział minister spraw wewnętrznych Carlos Romero. Prezydent Boliwii Evo Morales dodał na Twitterze: „Nie możemy podążać za przykładem północy i jej polityki, budując mury, by nas podzielić”.
Prezydent Boliwii Evo Morales © Cancillería del Ecuador / wikipedia
Rdzenni imigranci z krajów andyjskich imigranci pochodzący z różnych krajów andyjskich twierdzą, że od dawna cierpią z powodu dyskryminacji ze strony rdzennych Argentyńczyków, którzy są w większości biali i pochodzą z Europy. Większość przyjeżdża do pracy pracochłonnej z zamiarem zarobienia wystarczającej ilości pieniędzy na utrzymanie rodzin w domu. Wielu obawia się, że nowe przepisy doprowadzą ich do fałszywego oskarżenia o przestępstwa, aby mogli zostać szybko deportowani.
Co ciekawe, podobnie jak w przypadku Meksykanów w Stanach Zjednoczonych, imigranci odgrywają ważną rolę w argentyńskiej gospodarce, podejmując nisko płatną pracę, którą odrzuca większość mieszkańców. Pierwsza dama Argentyny, Juliana Awada, ma odnoszącą sukcesy markę odzieżową, która prawie wyłącznie działa na imigranckich pracownikach, z których wielu twierdzi, że nie otrzymali zbyt wiele.
„Co zrobi żona Macri bez Boliwijczyków w jej warsztatach?” Zwrócił uwagę boliwijski senator José Alberto Gonzáles.
Granica Boliwii / Argentyny © edusierra / Wikipedia