Lynette Yiadom-Boakye: Portrety bez tematu

Lynette Yiadom-Boakye: Portrety bez tematu
Lynette Yiadom-Boakye: Portrety bez tematu
Anonim

Lynette Yiadom-Boakye maluje ludzi, ale to, czy te obrazy są portretami, to zupełnie inna sprawa. Jej twórczość wyróżnia się dwuznacznością i rygorystyczną odmową określenia specyficznych cech lub cech, które mogą zakotwiczyć obraz w stosunku do osoby. Tak więc, choć reprezentacyjne, jej prace nigdy nie są próbą przedstawienia osobowości.

Image

„Dla mnie lekkość idzie z precyzją i determinacją, a nie z niejasnością i przypadkowością”. - Italo Calvino, Sześć notatek na nowe tysiąclecie

Portret jest definiowany jako przedstawienie konkretnej osoby lub osób. Lynette Yiadom-Boakye, londyńska artystka pochodzenia Ghany, jest często opisywana jako artystka portretowa, jednak w wywiadzie przeprowadzonym w związku z jej ostatnią wystawą w Galerii Chisenhale artystka mówiła o tym, że nigdy nie ma dla niej nikogo ona, stwierdzając:

Kazałem ludziom usiąść za mną. Miałem jednego człowieka siedzącego dla mnie przez wiele godzin, ale nie mogłem nic dostać, ponieważ on tam był. Po co próbować go uwiecznić? Nie mogłem go przenieść na stronę lub płótno, nie zajmując się tą konkretną osobą. Chcę myśleć o malarstwie, a nie o osobowości siedzącego ze mną mężczyzny.

Ludzie na jej obrazach zamiast tego są całkowicie wyjęci z wyobraźni artystki, wyciągnięci, jak mówi Yiadom-Boakye, z „jakoś z powietrza”. Ich ubrania nie wiążą ich z konkretną epoką, otoczenie jest w dużej mierze nieokreślone: ​​często nawet płeć pozostaje niejasna. Powiedzenie, że badani są anonimowi, może sugerować, że mają tożsamość zaciemnioną, podczas gdy w rzeczywistości ludzie ci nigdy nie istnieli; zamiast tego są eksploracją fikcji, które można stworzyć za pomocą farby. Mogą zawierać liczby, ale zdecydowanie nie są symboliczne.

Image

Jeden z najbardziej znanych portrecistów XX wieku, Lucian Freud, był znany z tego, że spędzał miesiące ze swoimi poddanymi, pracując nad płótnem, obserwując ich cechy i tiki, gdy siedzieli dla niego. Każdy obraz, choć nie jest precyzyjny z fotograficznego punktu widzenia, stał się bystrą i wnikliwą obserwacją jego niepowtarzalnego charakteru. Interesujące jest to, że poświęcenie Freuda dla uchwycenia poszczególnych obrazów wytworzyło grube warstwy impastowe, które były ciągle przerabiane. W przeciwieństwie do tego, tępa odmowa przedstawiania osobowości przez Yiadom-Boakye przedstawia zupełnie inne podejście do malowania pędzlem, z obrazami wyróżniającymi się lekkością dotyku. Używając płynnych gestów i szybkich pociągnięć pędzla, pewnie rysuje znaki tak postarzane, że często czują się gotowe zniknąć z płótna. Jej szybka realizacja zapewnia, że ​​obrazy nie wydają się wizualną manifestacją relacji malarza z opiekunem w czasie: pochodzące całkowicie z umysłu artysty, ich niejasne cechy odzwierciedlają nieokreślone cechy mentalnego obrazu, który został całkowicie wymyślony.

Chociaż malarz nie przedstawia w swoich pracach wyłącznie czarnych przedmiotów, jest to cecha większości jej twórczości. Czarny Temat w malarstwie jest nieuchronnie kwestią sporną, dlatego nieuchronnie staje się przedmiotem dyskusji o tym, jak jej twórczość wpisuje się w trajektorię Zachodniej Historii Sztuki. Stwierdzenie, że w historii sztuki zachodniej jest kompletny brak reprezentacji, byłoby nieco niedokładne. Niemniej malarze rzadko wydawali się zainteresowani uchwyceniem osobowości Czarnego Podmiotu, dzięki czemu stali się symbolicznymi paradygmatami „Egzotyki”, wymiennymi między sobą.

Image

Jako takie, interesujące jest spojrzenie na sposób, w jaki praktykę Yiadom-Boakye można odczytać w odniesieniu do tego faktu. Kiedy pisze się o artystce, często pojawia się sugestia, że ​​próbuje przywrócić tę równowagę, wypełniając puste miejsca zachodniej sztuki. Gdyby jednak tak było całkowicie, to z pewnością malarz chciałby ujednolicić swoje obrazy z konkretną osobą, aby uczcić Czarnego Podmiotu, zamiast pozostać świadomie dwuznacznym. Jej obrazy nie utrwalają „egzotycznych”, emblematycznych postaci zachodniego kanonu. Ich własne niejasności mówią więcej o badaniu możliwości malowania, być może o pragnieniu stworzenia obrazu, który mógłby znaleźć się poza specyfiką czasu i miejsca, pozostając jednocześnie reprezentatywny. Nie jest tak, że Yiadom-Boakye nie interesuje się tą debatą wokół jej prac, ale to nie jest jej najważniejsza troska, a być może jest to smutne odzwierciedlenie stanu, w jakim zachodnie malarstwo pozostaje, że jest to często postrzegane jako najważniejszy problem. Jak mówi sama artystka: „Czarny nie jest dla mnie inny, dziwne byłoby, gdyby ludzie na obrazach byli biali. Nie chodzi o to, że wszystkie są czarne.

Lynette Yiadom-Boakye wystawiała szeroko w całej Europie i USA. Ostatnie wystawy indywidualne odbyły się w Corvi-Mora w Londynie i Chisenhale Gallery, za które została nominowana do nagrody Turner Prize 2013.

Rebecca Jagoe

Zdjęcia dzięki uprzejmości Corvi-Mora, London and Jack Shainman Gallery, New York:

1. Lynette Yiadom-Boakye, From Here Until Never, 2011. Olej na płótnie, 180 x 200 cm

2. Lynette Yiadom-Boakye, Kingfisher, 2011. Olej na płótnie, 70 x 76 cm

3. Lynette Yiadom-Boakye, 23.00 Sobota, 2011. Olej na płótnie, 200 x 120 cm

Popularne w ciągu 24 godzin